Jak wiadomo Błażej kocha chodzić do przedszkola. Czasem myślimy nawet, że woli być w przedszkolu niż z nami w domu. Ale jest też minimalna szanse, że lubi oba te miejsca po równo.
Błażej chodzi do przedszkola specjalnego.
Jak wygląda przedszkole wie każdy, a to z własnego doświadczenia, albo zaprowadza tam swoje dzieci, albo chociaż widział na filmie. Jest dużo dzieci, dużo zamieszania i dużo różnych emocji. Ale co to właściwie znaczy, że przedszkole jest specjalne?
Tak samo jak w zwykłym jest kolorowo, są dzieci i nauczyciele. Już od progu widać jednak, że jest inaczej niż można się spodziewać. Kiedy weszłam tam pierwszy raz, w oczy rzuciły mi się dziecięce wózki inwalidzkie i inne sprzęty wspomagające dla niepełnosprawnych. Było ich bardzo dużo, stały wzdłuż korytarza. Potem zobaczyłam dzieci i wyglądały inaczej niż w zwyczajnym przedszkolu.
Teraz, po trzech latach wózki nie robią wrażenia, a dzieci wyglądają zupełnie zwyczajnie. Okazało się, że znam teraz więcej dzieci niepełnosprawnych niż zdrowych i to te pierwsze przychodzą mi na myśl, gdy słyszę słowo „przedszkolaki”. Jest też dla mnie zupełnie normalne, że zamiast zajęć angielskiego, czy baletu dzieci w ciągu dnia mają fizjoterapię albo zajęcia wspomagające komunikację alternatywną. Że część maluchów ma ze sobą książkę do porozumiewania się wypełnioną obrazkami przedstawiającymi „obiad”, albo słowa „tak” i „nie”.
Ale są też momenty jak w zwyczajnym przedszkolu. Malowanie palcami, wycieczki do Zoo i wspólne posiłki. Te ostatnie jednak też często wyglądają inaczej. Większość dzieci ma swoje wyjątkowe sposoby na jedzenie, albo, jak Błażej, ulubione konsystencje. Są też takie karmione przez specjalne rurki. Błażej na przykład na początku przygody przedszkolnej miał sondę i nie jadł buzią nic. Panie obsługiwały specjalne pompy do podawania jedzenia. Chodził też do niedawna z koncentratorem tlenu i zupełnie nie było z tym problemu. W grupach, gdzie są dzieci z autyzmem zdarza się, że są takie maluchy, które nie jedzą nic, bo są w takim momencie, że przez cały dzień tylko piją.
Dzieci są w małych grupach, u Błażeja jest to szóstka maluchów i do ich opieki potrzeba aż trzech pań.
Nie sposób też zapomnieć o tym, że przedszkole Błażeja wspomaga także rodziców dzieci niepełnosprawnych. Na przykład prowadzi Koło Teatralne dla rodziców i nauczycieli, które oficjalnie nie ma w nazwie słowa „terapia”, ale tym właśnie jest.
Chcielibyśmy, żeby każde dziecko niepełnosprawne miało możliwość chodzenia do takiego przedszkola, do jakiego chodzi Błażej. Gdzie każdego dnia możemy usłyszeć o jego sukcesach, ale gdzie bardzo intensywnie wszyscy pracują nad jego trudnościami.
Dziękujemy wszystkim pracownikom za zaangażowanie, wyrozumiałość dla dzieci i to, że widać, że praca dla nich to nawet nie przyjemność, ale pasja.