![]() |
Błażej pierwszy raz nad morzem |
Jakieś pół roku temu, gdy Kraków szczelnie pokrywała chmura smogu pomyśleliśmy, że może w tym roku w końcu pojechalibyśmy na wakacje.
Szalony to był pomysł, bo odkąd urodził się Błażej każdy urlop spędzaliśmy albo w szpitalu, albo u babci. U babci jest super, wiadomo, ale marzyła nam się dalsza wyprawa.
Nad morze nam się zachciało. Zagraniczne wycieczki odpadają, bo jakby coś się działo ze zdrowiem Błażeja, jednak łatwiej wytłumaczyć wszystko w Polsce. Szybki wybór padł na Gdańsk.
Wiedzieliśmy, że w Gdańsku będzie dla każdego coś miłego.
Błażej nie da rady posiedzieć na plaży, budowanie zamków z piasku niestety go nie interesuje, więc wylegiwanie się w słońcu odpada.
Za to uwielbia spacerować, oglądać samochody i bardzo lubi ludzi. Potrzebowaliśmy ładnego miasta z dobrym powietrzem, żeby i Błażej i rodzice byli zadowoleni. Gdańsk jest dla nas idealny.
Ale żeby nie było za wesoło na kilka dni przed wyjazdem na kontroli u stomatologa okazało się, że coś niedobrego dzieje się z zębem Błażeja. Jest właśnie w trakcie wymiany mleczaków na zęby stałe, więc zęby są pod ścisłą kontrolą.
I oczywiście, bo jakże by inaczej, było to coś poważnego. W sobotę mieliśmy jechać, a w czwartek Błażej miał usuwane dwa mleczaki, brał antybiotyk i czuł się średnio. Oczywiście zabieg nie był u naszej rodzinnej dentystki. Ze względu na problemy Błażeja musiał odbyć się w szpitalu w Prokocimiu. Potrzebne były zgody od kardiologów, bieganie, załatwianie i mnóstwo stresu.
Żeby było śmieszniej tata był w tym czasie w delegacji i tylko dzięki pomocy babci daliśmy jakoś radę.
W ciągu tygodnia przed wyjazdem mieliśmy kilkaset myśli o tym, że nie pojedziemy. Że to było głupie tak rezerwować. Że co my w ogóle sobie wyobrażaliśmy, że tak po prostu pojedziemy.
A jednak. Udało się. Tydzień na Wyspie Spichrzów, pięć minut od gdańskiego Starego Miasta, spacery cały dzień.
Było bosko. Za rok mamy nadzieję na powtórkę!
![]() |
Błażej, mama i Gdańsk |
![]() |
Błażej, tata i Gdańsk |