Się ćwiczy! |
Pięć razy w tygodniu. Czterdzieści pięć minut, albo godzinę. To poza domem. A w domu codziennie, czasem pół godziny, czasem tylko kilka chwil.
Tyle czasu Błażej spędza czasu na fizjoterapii. Ćwiczenia, chodzenie, za rękę, z chodzikiem, po schodach, po domu, po gabinetach, na salach ćwiczeń. Czasem w specjalnych butach, ortezach, kombinezonach, czasem boso, w wannie. I to wszystko nie licząc godzin pracy podczas dwutygodniowych turnusów rehabilitacyjnych.
I tak ćwiczy Błażej, codziennie, z mozołem, niezależnie od wahań ciśnienia, śniegu, wiatru, czy smogu.
A teraz pomyślcie. W jakiej formie byście byli, gdybyście tyle czasu poświęcali na ćwiczenia fizyczne? Może są tutaj nawet jacyś sportowcy, którzy tyle trenują? Jeśli tak, jestem pewna, że wszyscy zazdroszczą wam zdrowia, sylwetki i doskonałej kondycji.
Błażej ani zdrowia, ani kondycji nie ma doskonałej. Może się tylko pochwalić doskonałą figurą, ale to niestety po prostu chudość spowodowana chorobą.
Kiedy był bardzo malutki i zaczynał przygodę z fizjoterapią miał tak przykurczone rączki, że nie dało się ich wyprostować. Mimo kilkunastu miesięcy na karku głowę podnosił tylko na kilka trudnych sekund.
Gdyby nie jego i fizjoterapeutów ciężka praca jestem pewna, że nie dałby rady wejść teraz po schodach. Pewnie w ogóle by już go nie było.
Od początku, w miarę możliwości Błażeja oczywiście, postawiliśmy na rehabilitację.
I w końcu są efekty.
Niedawno Błażej z niewielkim wsparciem zrobił swoje pierwsze kroki w bok. Bo do przodu już zna od dawna. Chodzenie w bok ćwiczy porządnie od kilku lat. I w końcu się udało.
To wzrusza i cieszy. Tak właśnie zachwycamy się wielkimi sukcesami Błażeja, wiedząc jak ciężką pracą są okupione. Brawo Błażej!