Błażej i dysfagia

Na początku Błażej przeprasza za przerwę na blogu, ale zajmował mamie tyle  czasu (Błażej, nie blog), że na pisanie czasu już nie wystarczyło.
Ale wracamy w wielkim stylu.
Ogłaszamy lipiec miesiącem walki Błażeja z dysfagią. Może zaczniemy od kilku słów teorii.
W największym i laickim skrócie dysfagia to zaburzenia połykania.
Błażej zmaga się z nimi właściwie od urodzenia. Gdy pojawił się na świecie musiał być karmiony tylko kroplówką, ponieważ lekarze podejrzewali, że ma dziurkę w przełyku.
Kiedy, na szczęście, zostało to wykluczone, był już po operacji serduszka i przez trzy miesiące był podłączony do respiratora. W tym czasie nie mógł także jeść.
Potem była sonda, w międzyczasie zaniknął niećwiczony odruch ssania. Potem kolejne operacje i przeplatające się karmienie sondą i jedzenie buzią.
 
Dzisiaj Błażej je papki z małymi kawałkami, powolutku zmierzając w stronę stałych pokarmów.
A z piciem odwrotnie. Zaczynał od konsystencji kisielu,  a dążymy do picia wody.
Postanowiliśmy zająć się problemem profesjonalnie i specjalistka od dysfagii zaleciła:

– stosowanie tubki żuchwowej – to ta żółta na zdjęciu:

Dążymy do tego, żeby Błażej zagryzał ją dziesięć razy bez przerwy.

– preparat Nutilis, który powoduje zagęszczanie płynów. Dodajemy go do wody, nie zmienia jej smaku i przejrzystości. Dzięki temu możemy powoli rozrzedzać konsystencję picia.

I tak ćwiczymy kilka razy dziennie. Oby do wyjazdu udało się zrobić jak najwięcej.
Jedziemy do Munster 26 października. Ale o tym następnym razem.
Trzymajcie kciuki za żuchwę Błażeja:)

@Wszechświat Błażeja 2021