Co prawda strzykawki, pompa, sonda nadal są w pogotowiu, ale Błażejek radzi sobie z jedzeniem buzią. Raz lepiej, raz gorzej, ale daje radę:) Udaje mu się zjeść od 1000 do 1200 mililitrów na dobę. W tym soczek, koniecznie bananowy, albo brzoskwiniowy. Picie odpowiada mu na razie tylko takie o konsystencji nektaru i podawane strzykawką. Ale i tak jestem z niego bardzo dumna!
Czuje się już bardzo dobrze, nie kaszle od kilku dni, więc jutro wybiera się w końcu do przedszkola. Mam nadzieję, że wirusy i bakterie będą go już omijać. Niestety wizyta u immunologa przepadła i Błażuś wybiera się dopiero w styczniu, ale liczę na to, że immunoglobuliny mają się dobrze:)
Wyniki holtera niestety nie są rewelacyjne, ale jest nadzieja, że to z powodu infekcji, która pojawiła się następnego dnia po badaniu. Oby, oby, oby…
Niedługo zrobimy powtórne badanie, może będzie lepiej.
Ale poza tym Błażejek ma się świetnie, bardzo mu się nudzi w domu, obejrzał wszystkie odcinki „Świata Elma” i bardzo tęskni za przedszkolem.