Drugi tydzień pobytu mija Błażejowi pod znakiem zmęczenia i niechęci do ćwiczeń. Kiedy tylko jest w pobliżu sali rehabilitacyjnej płacze, krzyczy i całym sobą daje znać, że on już ma dość.
Na szczęście ma też zajęcia, które sprawiają mu dużo radości. Ulubiona jest chyba terapia ręki, gdzie doskonali zdolności plastyczno-manualne. Na przykład, kiedy wczoraj go odbierałam, bawił się solą zapachową, miał ją wszędzie i był bardzo szczęśliwy. I oczywiście ładnie pachniał. Podczas zabawy z pieskiem, karmienia go, okazało się, że Bła nie ma już nadwrażliwości zapachowej. Kiedy byliśmy poprzednim razem, nie dał rady wąchać karmy bez odruchu wymiotnego.
Tutaj trzeba wspomnieć, że Błażuch miał bardzo dużą nadwrażliwość na dotyk, szczególnie wokół i w buzi, na zapachy i na nieznane faktury. Od kiedy pożegnał się z sondą (wrzesień 2012r.) stopniowo odwrażliwiła się buzia i pozwala już na masowanie jej w środku i coraz więcej sam do niej wkłada, co kiedyś było nie do pomyślenia. Myślałam, że te wszystkie masaże i uciskania są w jego przypadku nieskuteczne, ale teraz dopiero widać, jaka jest ogromna różnica w Błażuchowym odbieraniu świata.
Za to od kiedy do rączki dostaje nie tylko plastikowe zabawki, przestał się denerwować na piórka, galaretki, czy chrupki. (Oczywiście w ramach dotykania, bo sprawa jedzenia chrupek nadal wywołuje u Błażeja spojrzenie mówiące :”Zwariowałaś??”.)
A poniżej popis Błażuchowych zdolności plastycznych, prawie samodzielnie pomalowany łapkami piesek(wiem, że jakość zdjęć jest okropna, ale były robione na szybko, na zasadzie „chwytaj dzień, chwytaj chwilę”):